"Zielona twarz"

 

Zielona twarz (Das grüne Gesicht), G. Meyrink, München 1916. W Polsce powieść ukazała się w przekładzie R.S. w Lwowie w 1922 r., wydana przez Spółkę Nakładową „Odrodzenie”.

Po opublikowaniu powieści Golem (Der Golem, 1915), która od razu stała się europejską sensacją literacką, Meyrink w pośpiechu przygotowywał do publikacji następną, zatytułowaną Zielona twarz. W zasadzie powstawały one równolegle i równocześnie, co uwidacznia się w typologii powieści, w sposobie kreacji świata przedstawionego, wizerunku bohatera, temacie inicjacji i przemiany, wykorzystaniu ezoterycznej symboliki, języka alchemii. W pierwszej powieści Meyrink prekursorsko wprowadził do obiegu literackiego początku XX stulecia stary mit o Golemie, mieszkańcu praskiego getta, w drugiej, pozostając w kręgu motywów i mistycyzmu żydowskiego, sięgnął po popularną w tym czasie legendę (według innych określeń – mit, topos, opowieść) o Żydzie Wiecznym Tułaczu. Tradycja chrześcijańska skazała Żyda Ahaswera, zwanego też Kartafilosem, na tułanie się po świecie aż po dzień Sądu Ostatecznego, obdarzyła go też piętnem Antychrysta. Filozofia uczyniła go uosobieniem transcendentnej bezdomności, a literatura wykreowała na odwiecznego wroga rodzaju ludzkiego. Własna judaistyczna religia wyznaczyła mu rolę narodu wybranego, Mesjasza, po trosze Azazela. Wraz z powstaniem, a dokładnie – usankcjonowaniem się w XVIII stuleciu wolnomularstwa, sytuującego się w kontekście judaistycznych ksiąg Starego Testamentu, w przestrzeni Świątyni Jerozolimskiej, operującego hebrajską grafiką i symboliką kabały i gnozy, Żyd otrzymał jeszcze jeden obowiązek – być masonem, co więcej – modelowym masonem, archetypem spiskowca opanowanego żądzą władzy nad światem (Fijałkowska-Janiak 2008: 161–181).

Na początku XX w. powieść Meyrinka była jedną z wielu interpretacji legendy o Żydzie Wiecznym Tułaczu. O ogromie tego zjawiska pisał Wojciech Piotrowski we wnikliwym studium Legenda o Ahaswerze w literaturze polskiej (1996). Różnorakie przyczyny zadecydowały o popularności tego mitu w literaturze europejskiej i polskiej tego okresu. Znaczenie miały okoliczności historyczne, polityczne, ideologiczne, religijne, filozoficzne, literackie, jak też wzrost zainteresowania okultyzmem i alchemiczną symboliką. Nie bez znaczenia była sprawa Alfreda Dreyfusa, ukazanie się Protokółów mędrców Syjonu, fala pogromów w Rosji i na Ukrainie, a przede wszystkim rozpowszechnianie spiskowej teorii dziejów, nadającej legendzie antysemicki charakter. Biorąc pod uwagę głębokie i inspirujące utwory Leona Michauda d’Humiae, Antoniego Langego, Tadeusza Micińskiego, Guilaume Apollinaire’a, Aleksandra Wata, Jarosława Iwaszkiewicza, Szaloma Asza należy zauważyć, iż Meyrinkowska interpretacja legendy była wyróżniającą się, niezmiernie oryginalną, wielowymiarową i wieloznaczną. Jak sugerował już tytuł była przede wszystkim „alchemiczną wariacją na temat wiecznego tułacza Ahaswera” (Майринк 2004 [blurb], tłum. I. F.-J.). W alchemii bowiem kolor zielony, zwany sakralnym, był symbolem wzrostu, wszystkiego zdolnego do rozwoju, do transmutacji jak pisał Claude d’Ygé (Иже 2010: 135). W ten sposób Meyrink wprowadził do nowej powieści jej podstawowy temat, wokół którego będzie krążył przez całe swoje osobiste i twórcze życie – temat duchowej przemiany, odrodzenia, wzrostu, któremu towarzyszyć będą stałe motywy. Stanisław Żuławski, autor Wstępu do najnowszego wydania Zielonej twarzy, nazwał je lejtmotywami powieściopisarstwa Meyrinka, wymieniając takie jak: „mistyczne zaślubiny, śmierć i odrodzenie, świat jako pozór, droga bohatera jako ścieżka inicjacji i alchemicznej przemiany, rola wewnętrznego głosu jako przewodnika, sny i wizje, a więc całe spektrum zagadnień związanych z szeroko pojętą gnozą (Żuławski 2013: 5). Do tego rejestru stałych motywów należy jeszcze dodać Księgę, obecną we wszystkich tekstach Meyrinka i spełniającą kluczową rolę w tworzeniu sensu tekstu. W Zielonej twarzy znalazły również wyraz idee zachodniego i wschodniego ezoteryzmu, kabały, taoizmu, chińskiego buddyzmu, jogi i teozofii. Dały też o sobie znać jego zainteresowania światopoglądem Eugene Canselieta, Heleny Bławatskiej, Guliano Kremmerza, Karela Weinfurtera i Bó-Yin-Ra, jak również Artura Schopenhauera i Fryderyka Nietzschego. Poglądy te wyrażane były przez pisarza nie tylko w dyskursywny sposób, lecz symboliczny i artystyczny, powieściowy i fabularny. Inicjujące Zieloną twarz pierwsze zdanie, które w każdej powieści było i jest jego alfą i omegą, narracją decydującą o istocie tekstu, a zarazem o zainteresowaniu nim czytelników, brzmiało tak:

Jakiś wytwornie ubrany cudzoziemiec, przystanąwszy niezdecydowanie na Jodenbreestraat, zauważył na czarnym szyldzie stojącego naprzeciwko domu, dziwny napis z białych, rażąco powykręcanych liter:

SALON MAGICZNY

VAN

CHIDHER GRÜN (Meyrink 2013: 11).

W krótkiej, jednozdaniowej formie określone zostały podstawowe elementy tekstu: główny bohater (wytwornie ubrany cudzoziemiec), miejsce zdarzeń (Jodenbreestraat), metoda oglądu rzeczywistości (magiczny) i tytułowa zielona twarz (Chidher Grün). Inaczej rzecz ujmując można powiedzieć, że tekst informował, iż w szczególnym czasie, w szczególnym miejscu zjawił się szczególny człowiek i szczególny Żyd – o obliczu z zielonego spiżu. Dalej zostało dokładniej, a zarazem w dwóch planach, realistycznym i alchemicznym, skonkretyzowane, że akcja powieści toczy się w czasie znaczącym dla historii Europy, zachodniej cywilizacji, dla życia ludzkości – na początku XX w. w czasie rewolucji rosyjskiej i pierwszej wojny światowej. Krwawe wydarzenia, kataklizmy dziejowe spowodowały exodus, migrację ludzi, dotkniętych wojenną rzezią, utratą domu i dobytku, cierpieniem, paniką i poszukiwaniem bezpiecznej przystani, a zarazem miejsca pozwalającego na usensownienie zdarzeń i swojego życia. Staje się nim stolica Holandii:

Holandia od miesięcy już była przepełniona cudzoziemcami wszelkich narodowości. Zaledwie wojna się skończyła i ustąpiła miejsca narastającym, wewnętrznym walkom politycznym, opuścili oni swą dawną ojczyznę i szukali schronienia w miastach niderlandzkich […] (Meyrink 2013: 21).

Do Amsterdamu ściągają uciekinierzy z Rosji, Polski, Hiszpanii, Belgii. Z Austrii zaś przybył dobrowolnie Fortunat Hauberisser, młody inżynier, wytwornie ubrany cudzoziemiec, poszukujący „ścieżki życia” i sposobów poznania największej tajemnicy: „życia równoczesnego tu i tam” (Meyrink 2013: 184). Językiem alchemii zaś mówiąc – dotarł tu w poszukiwaniu Kamienia Filozoficznego. Z kolei z Antwerpii przyjechała młoda i piękna Ewa van Druysen, by odwiedzić przyjaciół zmarłego ojca, najczęściej Żydów: barona Pfeilla, Jana Swammerdama, doktora Stephardiego i członków tajemnej sekty szewca Anzelma Klinkherbogha, czyli głównych bohaterów powieści i wypadków, które rozegrały się w tym miejscu, inicjując apokaliptyczne zmiany Amsterdamu. W zasadzie Ewa pojawiła się tu jednak, by spotkać Fortunata Hauberissera, miłość życia, by dokonało się zjednoczenie pierwiastka męskiego i żeńskiego, by, umierając, stać się jego drugą połową. A co najważniejsze – w Amsterdamie objawił się Żyd Wieczny Tułacz we wszystkich swoich zielonych wcieleniach, postaciach Wiecznego Żyda, Feniksa, Jana Chrzciciela, Eneasza, Murzyna Usibepu z plemienia Zulusów, zielonego drzewa, węża. W życiu bohaterów, w procesie transmutacji, jak też w świecie przedstawionym Zielonej twarzy obowiązywał gnostyczny binarny układ wszechrzeczy (niebo – ziemia, góra – dół, światłość – ciemność, dobro – zło, dusza – ciało, yin – yang), a przede wszystkim – przestrzeni (świat widzialny i niewidzialny, świat i zaświat (Meyrink 2013: 181). Stanisław Żuławski również podkreślał to, iż „Powieść oparta jest na dualistycznym konflikcie dwóch światów” (Żuławski 2013: 8). Chidher Grün o zielonej twarzy uważał, iż pomiędzy nimi istnieje, aczkolwiek tylko dla wtajemniczonych, „most życia” (Meyrink 2013: 105, 106), bo „istnieje drugie tajemnicze życie” (Meyrink 2013: 180).  

Od opowiadań już poczynając, w twórczości Meyrinka podstawowym symbolem świata, materii i ciała stało się miasto, według mitu – twór ludzki, Kainowy, babiloński, przeciwstawny boskiej Niebiańskiej Jerozolimie. Już w Golemie Meyrink pokazał, jak wielkim był on mistrzem kreacji przestrzeni miejskich – przede wszystkim Pragi. Był twórcą praskiego tekstu, aczkolwiek powszechnie za takiego uważa się Fanza Kafkę. Meyrinkowska Praga miała oblicze konkretne i przenośne, magiczne i symboliczne, czeskie i żydowskie. Była etapem na drodze do wtajemniczenia, drzewem życia, przejściem od Keteru po Malchut, poznaniem prawdy o Bogu, Słowie i Golemie. W obrazowaniu miasta niezmiernie istotnym, semantycznym wręcz, było ukazanie zmian, gwałtownych przeobrażeń, jakie dokonują się w tej przestrzeni wraz ze zburzeniem getta, synagogi, księgi Ibbur, czyli wraz ze zniszczeniem jej ducha, jego genius loci. Przeobrażenie miasta, częstokroć katastroficzne, stało się chwytem artystyczno-światopoglądowym powtarzającym się we wszystkich późniejszych ezoterycznych powieściach inicjacyjnych Meyrinka. Dotyczy to też Zielonej twarzy, w której artysta stworzył amsterdamski tekst. Proces duchowej przemiany głównego bohatera Fortunata Hauberissera, uwarunkowany był od jego związku zarówno ze światem realnym, jak i z nadprzyrodzonym, ziemskim i pozaziemskim, z ziemią i niebem, a przede wszystkim z Amsterdamem. Wraz z Hauberisserem również Ewa van Druysen, w przestrzeni tego miasta poznała „olśniewające światło nowego poznania” (Meyrink 2013: 58).

Akcja powieści nieprzypadkowo została usytuowana w Amsterdamie, miejscu światopoglądowych, filozoficznych, religijnych i kulturowych kontrapunktów. Koncepcja społeczeństwa wielokulturowego, wielowyznaniowego i wielorasowego współgrała z ideą duchowej przemiany wszystkich tu trafiających. Z jednej strony, miasto to ma więc dużo cech golemowskiej, kabalistycznej Pragi – posiadało magiczne miejsca, stare tajemnicze dzielnice, zakazane rewiry, Zeedijk – „krzywą, zupełnie ciemną ulicę w najbardziej niesamowitej dzielnicy Amsterdamu, na zbiegu dwóch kanałów, w bezpośredniej bliskości posępnego kościoła św. Mikołaja” (Meyrink 2013: 58). O jego obliczu decydowało również getto, dzielnica Oud Zuid, do dziś centrum żydowskiego Amsterdamu, w który ukazywał się wprawdzie nie Golem, lecz Żyd Wieczny Tułacz – Chidher Grün o zielonej twarzy. Do znaków miasta należało to, że „w jego atmosferze dorastał w XVII w. pewien młody amsterdamski Żyd Baruch Spinoza (Shorto 2013: 15). Nazwisko słynnego filozofa pojawiło się również w Zielonej twarzy, aczkolwiek w nieco innym kontekście – w trakcie formułowania opinii o chrześcijanach i sądów o Żydach. Jeden z bohaterów powiada:

Co ja o nich sądzę? Przeciętnie są oni jak kruki bez skrzydeł. Niezwykle podstępni, czarni, krzywe dzioby i nie mogą latać. Tylko niekiedy bez wątpienia zdarzają się między nimi orły. Na przykład Spinoza (Meyrink 2013: 27).

Z fikcyjnych powieściowych postaci dom w Amsterdamie znaleźli: Lazarus Eidotter, Żyd z Rosji, Zitter Arpád profesor pneumatyzmu z Preszburga (Bratysławy), szewc Anzelm Klinkherbogk o duchownym imieniu Abram, na czole którego płonął zielony świecący krzyż (Meyrink 2013: 61), założyciel Duchowego Towarzystwa, którego celem było wieczne życie (Meyrink 2013: 62), doktor Izrael Sephardi, Żyd z Portugalii. Żydowskie korzenie ze względu na powiązanie z Chidherem Grünem posiadał też dziewięćdziesięcioletni zbieracz motyli, Nauczyciel Jan Swammerdam, o duchowym imieniu Salomon. Jeśli Golem mógł pojawić się i przetrwać w micie tylko w Pradze, to Żyd Wieczny Tułacz mógł zadomowić się tylko w Amsterdamie, w mieście gdzie, zdaniem Russela Shorto, powstała i znalazła byt idea domu. Zauważył on, że „nasza współczesna idea domu jako prywatnej przestrzeni osobistej wywodzi się od holenderskich domów […], stojących nad kanałami(Shorto 2013: 15). Izraelici wierzyli, że Amsterdam może stać się kresem żydowskiej tułaczki.

Z drugiej strony, wykreowany przez pisarza Amsterdam miał też swoją własną, niepowtarzalną aurę i specyfikę. Był grodem nie tylko magicznym, miejscem Żydów Wiecznych Tułaczy, okultystycznych stowarzyszeń i bractw, lecz także miastem portowym, poprzecinanym wodami kanałów. Cecha ta, jak i akwatyczna symbolika obecna we wszystkich utworach Meyrinka, miała wiele znaczeń. Pierwsze wynikało z tego, że woda była jednym z podstawowych symboli alchemicznych, częstokroć występujących z kolorem zielonym (kolcynacja materii). Woda wespół z innymi żywiołami zawsze brała udział w wielkim dziele, uczestniczyła w odrodzeniu. Drugie znaczenie związane było z realnym kontekstem wody – kanały, rzeki, ujścia, morza sygnalizowały otwartość miasta na wszystkie strony świata nawet w sensie obyczajowym i erotycznym. Do dziś Amsterdam uchodzi za miasto kanałów, coffee shopów i prostytutek (Shorto 2013: 13). W przestrzeni zdarzeń powieściowych funkcjonował na przykład dom publiczny Madam Gitel Schlamp, usytuowany przy Waterloo Plein Nr 21, był czynny całą noc i proponował piętnaście dam do towarzystwa (Meyrink 2013: 43).

Warto jeszcze raz przypomnieć, że o osobliwości miasta, o wymiarze jego przestrzeni w okresie, gdy toczą się powieściowe wydarzenia, decydował przede wszystkim czas – rozpętanie rewolucji w Rosji i pierwszej wojny światowej w Europie. Krwawe wydarzenia sprzyjały rozpowszechnianiu proroczych wizji zbliżającego się końca świata. Ostatnie sceny powieści, ukazujące zniszczenie Amsterdamu, potwierdzały wcześniejsze obawy i lęki. Miasto w czasie przyjazdu doń Fortunata Hauberissera wyglądało jeszcze tak:

Gdy wjechał w pierwsze szeregi domów, miasto leżało w głębokim zmierzchu, a z niezliczonych, szczególnie zbudowanych wież rozlegał się dźwięk hejnałów. Opuścił powóz i szedł w kierunku swego mieszkania, przez kręte ulice wzdłuż kanałów, po których nieruchomo płynęły czarne, niezgrabne czółna, zanurzone w fali zgniłych jabłek i innych śmieci, pod przyczółkami z żelaznych dźwigni, które odbijały się w wodzie z nachylonych ku przodowi domów. […] Na pierś spadła mu cała beztroska holenderskiego miasta portowego; z czysto umytymi chodnikami i z niewypowiedzianie brudnymi kanałami; z małomównymi ludźmi, z wypłowiałą siatką okien na wąskich fasadach domów, ciasnymi składami sera i śledzi; z tlącymi się lampami naftowymi i ostrymi, czerwono-czarnymi dachami (Meyrink 2013: 38–39).

W szybkim tempie krwawe czyny wojny i bezsens rewolucji nałożyły na Amsterdam swoje piętno:

[…] miasto błyskawicznie zmieniało swą twarz: stara amsterdamska Nes, słynna ulica prostytutek i sutenerów, przede laty zalana, tutaj – w innej dzielnicy miasta znowu powstała, jak ohydna choroba, która nagle na nowo wybucha, o podobnej, już nie tak dzikiej i surowej, ale o wiele straszniejszej twarzy.

Jakie indywidua wyrzucił ze siebie Paryż, Londyn, miasta Belgii i Rosji, które w bezładnej ucieczce przed wybuchającymi rewolucjami opuściły swą ojczyznę pierwszym lepszym pociągiem, tutaj spotkały się w tych „wykwintnych” lokalach (Meyrink 2013: 39)

W powieści ostatnie obrazy Amsterdamu ukazywały jego wzburzenie i ogarniające wszystkich szaleństwo. Ogromne masy ludzi tłoczyły się w dzikim podnieceniu, blokowały szerokie ulice, utrudniały przejście, karnawalizowały świat:

Gromadami szli przez place wyznawcy Armii Zbawienia z głośnymi modlitwami albo ze śpiewem psalmów. Mężczyźni i kobiety, tonąc w szale religijnym, zdzierali z siebie szaty, padali na kolana z pianą na ustach, wznosili w niebo okrzyki „Alleluja” razem z bluźnierstwami. Fanatyczni mnisi – sekciarze o nagim ciele, biczowali do krwi swoje plecy przy strasznych, histerycznych atakach śmiechu. Tu i tam chorzy na padaczkę rzucali się z ostrym krzykiem na ziemię i w drgawkach walali się po trotuarze, inni znowu – zwolennicy jakiegoś chorobliwego wyznania wiary – korzyli się przed panem, otoczeni bosym, ze zdumieniem patrzącym tłumem, czołgając się w podskokach i skrzecząc do tego jak żaby: „O ty mój najukochańszy Jezusiku, zmiłuj się nad nami” (Meyrink 2013: 187).

Aż w końcu Meyrink przedstawił przerażające, katastroficzne obrazy zagłady miasta. Mogłyby one stać się inspiracją dla współczesnej postapokaliptycznej literatury. Hauberisser widział jak leciały belki i kamienie, gruzy domów i całe mury. Niekończąca się groza pocisków przelatywała bezustannie koło jego okna.

Wkrótce potem, zanim mógł pojąć, co się stało, wysokie, sterczące kominy fabryk na południowym zachodzie portu załamały się tuż u podstaw i zamieniły się w cienkie, latające lance z białego kurzu, które burza z błyskawiczną szybkością pędziła.

Wieże kościelne padały jedna za drugą, przez sekundę jeszcze czarne bryły, porwane wysoko wirem tajfunu, potem pędzące pasma na widnokręgu, potem punkty i wreszcie nic (Meyrink 2013: 194).

W przemianie Amsterdamu brały udział różne siły i moce – przyrodnicze, historyczne, polityczne, magiczne, mistyczne i apokaliptyczne. Jedne w sposób jawny, konkretny, inne w zaszyfrowany, symboliczny i aluzyjny. Meyrink dużo uwagi i talentu poświęcił zjawiskom przyrody: rozszalałym burzom, szkwałom, wichrom, orkanom, wiatrom, deszczom, trąbom powietrznym, pomieszanym porom roku:

Lodowa, ciemna zima przeszła nad Holandią, swój biały całun grobowy rozścieliła po równinach i powoli, powoli znowu się cofała. Ale wiosny nie było.

Jak gdyby ziemia już nie mogła się obudzić. Przyszły blado żółte dni majowe i znikły. Łąki jeszcze ciągle nie zakwitały.

Drzewa stały gołe i suche, bez pączków, zamarzłe w korzeniach. Wszędzie czarne, martwe role, trawa brązowa i zwiędła, straszna, zupełna cisza, morze nieruchome, jakby ze szkła. Od miesięcy ani kropli deszczu, chmurne słońce poza zasłonami z kurzu, noce duszne i bez rosy.

Zdawało się jakby natura w swym obiegu miała stanąć (Meyrink 2013: 179).

Scenom tym autor częstokroć nadawał pozytywny, opatrznościowy sens, albowiem zniszczony przez zjawiska przyrodnicze, przez ludzi spalony i obrócony w popiół Amsterdam mógł, niczym Feniks, powstać na nowo, odrodzić się – chociaż niektórzy Żydzi postanowili w tym czasie opuścić przyjazną do tej pory holenderską diasporę, by za oceanem znaleźć ziemię obiecaną. Uczynił tak na przykład doktor Sephardi, któremu „ukazał się człowiek z zieloną twarzą i powiedział, żeby założył w Brazylii jakieś żydowskie państwo” (Meyrink 2013: 188). W katastroficznej, apokaliptycznej przestrzeni przetrwać, umrzeć i odrodzić się, stać się „żywymi ludźmi tu i tam” (Meyrink 2013: 132) mogli tylko nieliczni, wtajemniczeni w alchemiczny proces przemiany, ci co poszli „mostem życia” (Meyrink 2013: 106, 107), śladami Feniksa, Wiecznego Żyda, Janusa, Chidhera Grüna, lub jego arabskiego wcielenia Al. Khadira (w powieści znalazło się dużo aluzji do zielonego człowieka muzułmańskiej tradycji). Do tych wybrańców, ludzi „duchowo zbudzonych” (Meyrink 2013: 182) należał Fortunat Hauberisser. Po pierwszej próbie, po „bezrozumnej wędrówce” (Meyrink 2013: 132) musiał on pokonać trudną drogę przemiany: doświadczyć spotkania z Chidcherem Grünem i poznać jego naukę zawartą w Księdze (rulonie, pamiętniku), zaznajomić się z okultystyczną wiedzą Nauczyciela Jana Swammerdama oraz semicką, judaistyczną Izraela Sephardiego i barona Pfiella, odbyć spotkanie z Mistrzem szewcem Klinkherbogkiem, kolejnym wcieleniem Żyda Wiecznego Tułacza, przeżyć wraz z członkami Duchowego Towarzystwa jego zabójstwo, zaznać miłości Ewy i przejść przez jej śmierć. Nie dane mu było, jak na razie, przejść przez własną śmierć i sąd nad umarłym – „Tak jest zapisane w Księdze” (Meyrink 2013: 178). Przez ten rytuał zaświatów przeszła Ewa van Druysen. Warto go tu przytoczyć, choć jest długi:

[…] na miejscu migającej świecy sterczał wysoki, kamienny tron. Nad nim, wąski, o nadludzkiej wielkości, z koroną sędziego zmarłych na głowie, nieruchomy, nagi, tylko z czerwono-niebieską chustką wokół bioder, z pastorałem i biczem w reku siedział egipski Bóg.

Na szyi z łańcucha zwisała złota tablica. Naprzeciw niego w nogach trumny stali: brązowy człowiek z głową Ibisa, z zieloną Ankh w prawicy, antabowy krzyż Egipcjan, symbol Wiecznego Życia, a po obu stronach trumny jeszcze dwie postacie z głową krogulca i szakala. […]

Bogini prawdy w silnie opiętej szacie i z czapką sępa, weszła przez środek, przystąpiła do umarłej, która podniosła się sztywno, wyjęła jej serce z piersi i położyła na wagę.

Mąż z głową szakala doszedł i dorzucił mały, brązowy posążek na szalę.

Krogulec badał ciężar.

Szala z sercem Ewy głęboko opadła.

Mąż z głową Ibisa milcząc zapisał to ostrą trzciną na woskowej tablicy.

Potem rzekł sędzia zmarłych:

– Znaleziono ją pobożną na ziemi, troszczyła się o pana bogów, przeto osiągnęła Królestwo prawdy i sprawiedliwości. Ona się budzi jak żywy bóg i błyszczy w chórze bogów, którzy mieszkają w niebie, bo ona jest z naszego rodu. Tak jest zapisane w księdze ( Meyrink 2013: 178).

Zdanie kończące rytuał sądu „Tak jest zapisane w księdze”, powtarzające się w powieści kilkakrotnie, brzmiało jak formuła kończąca modlitwę – amen – i to samo znaczyła: niech się stanie. Księgę tę, zapakowaną w zielone pudełko, do Amsterdamu, do Salonu Magicznego przywiózł, Chidher Grün. Trafiła ona w pierwszej kolejności i w zadziwiający sposób do rąk Fortunata Hauberissera:

Przy gaszeniu światła wzrok jego padł na stół, na którym spostrzegł sześcienne zielone pudełko z kartonu.

– Aha, wyrocznia delficka z bibułki karbowanej – przysłana z salonu magicznego –uświadomił sobie resztką świadomości.

Chwilę później zerwał się już prawie ze snu; zdawało mu się, że słyszał dziwny szmer, jak gdyby ręka jakaś uderzała pałeczkami o podłogę. […] Pochodził z wnętrza zielonego pudełka na stole. […] Potem sięgnął po przedmiot, który potoczył mu się po twarzy i leżał na jego piersiach.

Był to zwinięty rulon papieru, pokryty gęstym, zatartym pismem, jak rozpoznał na wpół rozbudzonymi oczyma. Wyrzucił go z łóżka, zgasił światło i znów zasnął (Meyrink 2013: 47–48).

Dzień wcześniej, tuż po przyjeździe do Amsterdamu, w równie zadziwiający sposób Hauberisser miał okazję poznać jej właściciela, Żyda z Salonu Magicznego, wyglądającego jak prorok, w kaftanie, z długą siwą brodą i pejsami, z okrągłą atłasową czapeczką na głowie, z twarzą ukrytą w cieniu. Drugie spotkanie odsłoniło nowe cechy jego oblicza:

Cudzoziemiec wzdrygnął się, takiego oblicza nigdy jeszcze nie widział. Było bez zmarszczek, z czarną przepaską na czole, a mimo to głęboko pobrużdżone, tak jak morze, które posiada głębokie fale, a nigdy nie jest pomarszczone. Oczy spoczywały jak ciemne otchłanie, a mimo to były to oczy człowieka, a nie puste jamy. Barwa skóry przechodziła w oliwkową, a była jakby ze spiżu, jak plemiona minionych czasów, o których mówi się, że miały skórę podobną do czarnozielonego złota (Meyrink 2013: 19).

Wizerunek ten, z powtarzającą się alchemiczną zielenią, wprowadził do tekstu podstawowy motyw i temat powieści Zielona twarz – legendę o Żydzie Wiecznym Tułaczu. Swoją interpretację legendy Meyrink zaczął od przypomnienia wersji chrześcijańskiej, obowiązującej i najczęściej rozpowszechnianej. W tekście, odpowiadając na pytanie Hauberissera: „czy legenda o Żydzie, wiecznym tułaczu powstała w Holandii?” (Meyrink 2013: 25), prezentował ją baron Pfeill, „który dużo w życiu czytał” (Meyrink 2013: 25):

No, bo Żyd, wieczny tułacz miał być pierwotnie szewcem Ahaswerem w Jerozolimie i gdy Jezus po drodze na Golgotę, czyli miasto czaszek, chciał odpocząć miał go z przekleństwem wyrzucić. Od tego czasu musi sam wędrować i nie może umrzeć, dopóki Chrystus znowu nie przyjdzie. […] W XIII wieku jakiś angielski biskup twierdził, że w Armenii poznał pewnego Żyda imieniem Kartafilos, który mu wyznał, że przy niektórych fazach księżycowych jego ciało odmładza się i przez pewien czas on staje się Janem Ewangelistą, o którym Chrystus miał powiedzieć, że nigdy nie zazna śmierci. W Holandii Żyd, wieczny tułacz nazywa się Izaak Laquedem (Meyrink 2013: 25–26).

Wydarzenia w Amsterdamie, zachodzące tu procesy fizyczne i metafizyczne, spotkania Tajnych Towarzystw, dysputy bohaterów o Żydzie Wiecznym Tułaczu, to jest o stereotypie Żyda, odkrywały właściwe jego oblicze. Suponowały, iż Żydów cechuje i wyróżnia: bycie od początku świata, od praczłowieka, posiadanie książki (w zielonym pudełku), boskiej wiedzy, uzyskanie doskonałości, posłannictwo i wybraństwo, oznakowane oliwkowo-zieloną barwą twarzy i czarną przepaską na czole. Jeden z bohaterów, baron Pfeill, powiedział na ten temat:

Czytałem gdzieś potem, że czarna opaska na czole jest uważana na Wschodzie za widomy znak Żyda, wiecznego tułacza. Podobno ma on tym zasłaniać płomienny krzyż, którego światło coraz bardziej przepala jego mózg, gdy ten dojrzeje do pewnego stopnia doskonałości. Uczeni twierdzą, że są to tylko aluzje do procesów kosmicznych, dotyczących księżyca i dlatego wieczny Żyd nazywa się także: Chidher, to jest „zielony”, ale to mi się wydaje blagą (Meyrink 2013: 26).

Tak więc, o obliczu Żyda Chidhera Grüna decydował zielony kolor, w tekście zwany spiżowym, bądź oliwkowym. W tradycji śródziemnomorskiej, jak też alchemicznej, kolor ten był znakiem odrodzenia, symbolem wiecznie żywych. W tekście Meyrinka zieleń była słowem-kluczem do światopoglądu tej powieści, tworzyła długi semantyczny rząd. Prócz Żyda o zielonym obliczu, zielonym był praczłowiek, krzyż, chrząszcz, wąż, drzewo, lew, rulon (książka), Ankh. Rozważania na temat alchemii, symboliki zieleni kontynuował Meyrink również w ostatniej swojej alchemicznej powieści w Aniele zachodniego okna (Der Engel vom westlichen Fenster, 1927). Semantyczny rząd zieleni tworzyły w niej słowa: zielony kamień, zielony kryształ, zielone królestwo zmarłych, do którego miał trafić Michaił Strogonow, książka w jadowicie zielonym kolorze, napisana ręką Johna Dee, nazwisko bohatera Bartlem Green, zielona ziemia obiecana, Grenlandia.

Wydarzenia świata realnego (Amsterdam) i nadzmysłowego, objawienie się zieleni, Żyda o spiżowym, oliwkowym obliczu, o cechach praczłowieka, Jana Chrzciciela, Eliasza, Mesjasza, Feniksa, pojawienie się księgi w zielonym pudełku, poznanie przez postacie powieści znaczenia alchemicznej przemiany, odrodzenia, istoty wielkiego dzieła przekształciło legendę o Żydzie Wiecznym Tułaczu w mit o Wiecznym Żydzie. Procesowi przemiany towarzyszyły Meyrinkowskie rozważania o istocie żydostwa, o więzach krwi, o Żydzie jako o praczłowieku, o judaizmie, o posiadaniu wiecznej księgi, w której zawarta jest wiedza o odrodzeniu się i życiu wiecznym.

 

Irena Fijałkowska-Janiak

 

Literatura: Biedermann H., 2001, Leksykon symboli, przekł. Rubinowicz J., Warszawa; Cedar, 2000, Vademecum wiedzy tajemnej, Gdańsk; Legenda o Ahaswerze – antologia tekstów, 2008, Wstęp, wybór i opracowanie Wojciech Piotrowski, Piotrków Trybunalski; Fijałkowska-Janiak I., 2008, Żyd – Wieczny Mason, [w:] Wokół wizji i fascynacji Srebrnego Wieku, red. F. Apanowicz, M. Rzeczycka, Gdańsk; Meyrink G., 2013, Zielona twarz, przekł. b. d., Kraków; Meyrink G., 1922, Zielona twarz, przekł. R. S., Lwów; Meyrink G., 2004, Golem, przekł. Lange A., Łódź-Warszawa; Meyrink G., 2015, Biały Dominikanin, przekł. Erdtracht L. F., Słowem wstępnym i przypisami opatrzył Leonard Górnicki, Wrocław; Piotrowski W., 1996, Legenda o Ahaswerze w literaturze polskiej, Słupsk; Shorto R., 2013, Amsterdam. Historia najbardziej liberalnego miasta na świecie, przekł. Jeżewski W., Warszawa; Tomkowski J., 1993, Mistyka i herezja, Wrocław; Żuławski S., 2013, Wstęp, [w:] Meyrink G., Zielona twarz, Kraków; Иже К. д’, 2010, Новое собрание химических философов. Очерк Великого Делания по следам лучших авторов, перевод Веков К., Москва; Майринк Г., 2004, Зеленый лик, Майстер Леонгард, przekł. В. Крюков, Москва; Майринк Г., 2008, Ангел западного окна, пер. Крюков В., Москва.

 

Słowa kluczowe: legenda o Żydzie Wiecznym Tułaczu, mit o Wiecznym Żydzie, Feniks, Amsterdam, alchemiczna droga życia, zieleń, symbolika odrodzenia