"A gdy odejdzie w przepaść wieczną... Romans zagrobowy"

 

A gdy odejdzie w przepaść wieczną... Romans zagrobowy. Dwa tomy w jednym, powieść Hanny Krzemienieckiej z ilustracjami Kazimierza Stabrowskiego, Warszawa 1910, drukarnia Piotra Laskauera, ss. 319, wersja elektroniczna: https://polona.pl/item/133138/6/.

Powieść Hanny Krzemienieckiej (właśc. Janiny Furs-Żyrkiewiczowej) nie przypadkiem otrzymała formę powieści moralizatorsko-obyczajowej. Formuła ta bowiem w prosty i wyrazisty sposób pozwala przedstawić główne założenia teozofii, szczególnie zaś jej rozumienie prawdy. Akcja utworu toczy się zatem w miłym, choć cokolwiek drobnomieszczańskim dworku na przedmieściach Kijowa (Świętoszyn), odnajmowanym przez właścicielkę – wdowę Salomeę – kilku pensjonariuszom. Takie osadzenie akcji sprzyjało budowaniu scenek rodzajowych, od których autorka nie stroni, lecz – jak krytyka pisała – do tego trzeba „mieć ów humor, na którym p. Krzemienieckiej zbywa zupełnie”, a ponadto jej postacie i sytuacje „są wzorowane na dawno już zbankrutowanych w beletrystyce motywach śmiesznostek i próżnostek starzejących się panien, pseudo-literatów i prowincjonalnych luminarzy” (Lascaro [pseud. Heleny Janiny Pajzderskiej, de domo Boguskiej, primo voto Rogozińskiej, używającej też pseud. Hajota] 1911: 731). Trudno odmówić słuszności wspomnianym zarzutom, jednak zamierzenia autorki były inne, a postacie rozmyślnie do nich dobrane. Chciała ona bowiem pokazać ułudność, zwodniczość i miałkość tego, co oczywiste, co widoczne, co dotyka ledwie powierzchni życia, lecz bywa powszechnie uznawane za jego istotę. Chciała też swą główną bohaterkę – Izę – pozbawić wszelkich osłon, by dotrzeć do jej ponadczasowego, wieczystego „ja”, skrytego również przed nią samą.

Prawda ta ostatecznie okazała się przerażająca. Zamiast ideału, prowadzącego innych drogą cnoty, ujawniła się bowiem istota „łaknąca ofiar, spragniona widoku męczarni i estetycznego piękna cierpienia: trzęsących się ust, rozpalonych oczu, drgających bólem twarzy”, istota trzymająca „na dłoni drgające, skrwawione serca” i zafascynowana ich bólem. Iza spostrzega, że jest jakby kapłanką „składającą na ołtarzu Ducha, żywe, ludzkie ofiary...” (Krzemieniecka 1910: 178). Lecz widzi także, iż jej nieśmiertelne „ja”, „niezniszczalne, zmieniające w nieskończonościach szatę intelektów i ciał, zjednoczone z Potęgą Twórczą świata” (Krzemieniecka 1910: 179), patrzy w nią, jest jej sędzią, a zarazem ową iskrą Bożą głęboko w niej skrytą. To „czuwająca i żywa, dusza przedwieczna […], atom nieskończonej, wspólnej Duszy Świata, co wszystkie twory przenikając, w człowieku dąży do przejawienia się świadomego…” (Krzemieniecka 1910: 179). O prawdzie tej nie pozwoli jej zapomnieć wrażenie nieustannej obecności zmarłego samobójczą śmiercią Zdzisława. Od Izy jednak zależy, czy dalej pokieruje swym losem tak, by w tym lub w kolejnych wcieleniach zbliżyć się do Absolutu.

Krzemieniecka, pisząc swą powieść, znać zapewne musiała Główne zarysy teozofii Théophile’a Pascala. Przekład tej książki opublikowała bowiem ledwie w rok po ukazaniu się Romansu zagrobowego. Możliwe więc, że to właśnie Pascal wyznaczył przesłanie jej powieści. „Prawda to Bóg – pisał bowiem. – Jak on, jest wszędzie. Wszechświat jest w niej, nie ma ani jednego istnienia poza obrębem jej macierzystego łona, poza nią nie ma nic. Jest ona nieskończona, większa niż przestrzeń, trwalsza niż czas; jest wszędzie, i chociaż nie zawsze jednako rozpoznawalna, jeśli gdzieniegdzie zdaje się z sobą samą sprzeczna, jeśli niekiedy wydaje się potworna, to tylko dlatego, że niedoskonałe oko ludzkie widzi ją poprzez formy, formy zaś zawsze zaciemniają ją i szpecą” (Krzemieniecka 1910: 179).

Powieść Krzemienieckiej jest więc ostatecznie literacką wykładnią doktryny teozoficznej, niewątpliwie ważną dla członków i zwolenników ruchu, zważywszy, że nie kto inny, lecz sam Kazimierz Stabrowski, założyciel i prezes Warszawskiego Towarzystwa Teozoficznego, zdobił ją ilustracjami. Całość obliczona była niewątpliwie na wywarcie wrażenia i przyciągnięcie uwagi, co najwyraźniej się udało, skoro we wspomnianej już, niezbyt entuzjastycznej recenzji szatę graficzną oceniono tak: „wydanie wytworne jak rzadko, ilustracje profesora Stabrowskiego, każda stronica winietowana; papier dobry…” (Lascaro 1911: 730).

Powieść ta budziła również niemałe zainteresowanie licznej wówczas rzeszy pasjonatów spirytyzmu, odnawiając tym samym więź (na ogół odrzucaną przez większość członków obu ruchów), którą widać również w życiorysie założycielki teozofii, Heleny Bławatskiej, początkowo znanej głównie ze swych medialnych uzdolnień. Ale Romans zagrobowy przyciągał też wielu zwykłych czytelników swą atmosferą przesyconą nostalgicznym duchem Kresów. Zapewne – choć o tym nie pisano – urzekało w nim i to, że przywodził na myśl klimaty wiktoriańskie zarówno melancholią, jak i absolutnym, nierelatywnym wzorcem aksjologicznym, przekazywanym wprawdzie – zgodnie z doktryną teozoficzną – bardziej poprzez ideę prawdy absolutnej skrytej za ułudą świata doczesnego, niż poprzez zjawiska i istoty nadprzyrodzone,

 

                                                                                                 Anna Mikołejko

 

Literatura: Lascaro, 1911, Romans zagrobowy, „Literatura i Sztuka. Dodatek do Dziennika Poznańskiego”, nr 46, s. 731; Krzemieniecka H., 1910, A gdy odejdzie w przepaść wieczną... Romans zagrobowy, Warszawa.

 

Słowa kluczowe: Hanna Krzemieniecka, Kazimierz Stabrowski, teozofia